Dramat rozgrywa się na dwie role.
Punkt widzenia klienta restauracji:
Nadszedł ten moment, kiedy mam zamiar podzielić się swoim szczęściem z najbliższymi;
tu można wstawić dowolną okazję – urodziny, imieniny, matura, magister, wesele, chrzciny, komunia.
Dawniej nasze społeczeństwo świętowało takie okazje w sposób kameralny – w domach.
Może i było ciasno, jedzenie nie było zbyt wyszukane, lecz było smaczne i syte.
Moi rodzice nadal wspominają, jak to swoje wesele robili w domku o metrażu 40m2.
Wszystkie dania przygotowali samodzielnie i na bazie składników dostępnych w gospodarstwie.
Urobili się po łokcie, ale i tak miło wspominają tamte czasy.
Obecnie kilka czynników przemawia za tym, aby imprezy okolicznościowe wyprawiać w restauracjach. Po pierwsze – ludzi stać na to.
Po wtóre – mało komu w tych czasach chce się to robić w zaciszu domowym.
Nie ma czasu i ochoty. Stanie przy garach przez kilkanaście godzin mało kogo pociąga.
No i jeszcze trzeba po wszystkim posprzątać 🙂
W takim wypadku trzeba wybrać lokal. Przeważnie ktoś ze znajomych ma do polecenia jakąś godną zaufania knajpkę.
Z głową pełną pomysłów na menu zaczynamy pertraktacje z osobą zajmującą się tym w restauracji. Ważną rzeczą jest aby goście nie wyszli głodni z imprezy.
Tak się składa, że ostatnie wakacje spędziliśmy w Libanie, zatem zakochani w tamtej kuchni prosimy o przyrządzenie dań najlepiej z dodatkiem za’tharu (czyli przyprawy popularnej dla krajów arabskich). Dodatkowo mamy ściągnięte ze strony restauracji wszystkie odmiany menu na imprezy okolicznościowe.
Z każdego mamy wybrane pozycje, dodatkowo po analizie cen, możemy zaproponować, ile zapłacimy za imprezę.
Punkt widzenia pracownika restauracji:
Nadszedł moment spotkania i omówienia menu okolicznościowego. Najlepiej, jeśli rozmowy są prowadzone przez kierownika restauracji, w porozumieniu z szefem kuchni lub kucharzem. Powód jest prosty – nie znam kucharza, który będzie sobie rzucał kłody pod nogi.
Każdy będzie chciał osiągnąć równowagę pomiędzy zadowoleniem gości i zadowoleniem obsługi. Mówiąc jaśniej – menu będzie tak skomponowane, aby goście byli maksymalnie zadowoleni ze smaku potrawy, jej wyglądu i kreatywnego podejścia do niej…
A wszystko to idące w parze z mało skomplikowanym przygotowaniem potrawy i szybką wydawką. Dodatkowo doświadczony kucharz doskonale wie, co ludzie zamawiają najczęściej na imprezy tego typu i co im najbardziej smakuje.
Kluczową sprawą jest dobry wywiad z przyszłymi gośćmi naszego lokalu. Tak samo jak w przypadku wybrania odpowiedniego kursu gotowania, należy zastanowić się co nam najbardziej odpowiada.
Ja zazwyczaj polegam na pytaniu, czy osoby zaproszone mają smaki bardziej konserwatywne, czy może lubią jakieś „zwroty akcji” w potrawach.
W pierwszej kwestii należy zrezygnować z niecodziennych dań w stylu Manoushe z zatharem. W drugiej – pieczone placki z aromatyczną mieszanką przypraw mogą mile zaskoczyć gości.
Ilość i rodzaj potraw na imprezy tego typu jest tak ułożona, że naprawdę ciężko z nich wyjść głodnym. Paranoiczne myślenie, że goście wyjdą od nas od razu do fast foodu, jest bezpodstawne.
Menu najlepiej scalić w kilka opcjonalnych zestawów – nie mniej niż trzy, nie więcej niż pięć. Mniejsza ilość może powodować dyskomfort braku wyboru, zbyt dużo propozycji z kolei powoduje mętlik w głowie.
Każde menu powinno być konstruowane w taki sposób, aby komponować ze sobą składniki drogie i efektowne i tańsze.
Jest to spowodowane prawidłowym food costem – jeśli mamy na danie główne polędwicę wieprzową, to proponujemy ją z dodatkami sezonowymi – dzięki temu nie odstraszymy gości zawyżoną ceną.
Potencjalny gość restauracji powinien mieć ogólny zarys propozycji dań.
Dobrym pomysłem jest wysłuchanie, co profesjonaliści mają do zaproponowania.
Jak wspomniałem wyżej: kucharze mają pojęcie o tym, co robią i potrawy proponowane przez nich będą na pewno satysfakcjonujące.
Należy także pamiętać, że imprezy robi się dla gości a nie dla siebie, więc warto ich brać pod uwagę.
Tak czy inaczej są trzy fundamentalne zasady odnośnie imprez okolicznościowych:
dobre jedzenie, głośna orkiestra i zimna wódka! 🙂