6 kwietnia 2020
Paweł Wojtyga
Autor
Paweł Wojtyga

Przecier pomidorowy: łagodna i pikantna wersja.

Jak zrobić przecier pomidorowy?

Niebawem bedzie można sobie zacząć zadawać to pytanie, a zwłaszcza patrząc na aurę, która zaczyna być coraz cieplejsza i słoneczna.

Ostatnie wydarzenia pokazały mi, że warto sobie przypomnieć kilka przepisów babuni na przygotowanie zapasów.

Patrząc na to, co się wyprawiało przez ostatnie tygodnie, postanowiłem ruszyć z survivalowym poradnikiem 🙂

Kursy gotowania na razie są w zawieszeniu, wiadomo – zakaz zgromadzeń do 50 osób robi swoje 😛

Poradnik „zapaśnika” będzie zawierał przepisy na między innymi własne ogórki kiszone, kapustę kiszoną, własne domowe kiełbasy i co najważniejsze dziś: domowy i pyszniasty przecier pomidorowy.

Podstawowa sprawa – (zawsze podczas warsztatów gotowania pada to stwierdzenie) „najważniejszy jest dobry produkt”. Oczywiście tutaj należy zachować zdrowy rosądek.

Produkt powinien po pierwsze – nam smakować i być na takim poziomie cenowym, abyśmy nie mieli wyrzutów sumienia, że coś było przeraźliwie tanie lub drogie. Jasne, że możemy zrobić sobie sznycle mielone z wołowiny kobe, ewentualnie pasztetową z foie gras, myślę jednak, że jest to przerost formy nad treścią.

Wracając do przepisu na przecier…

Staramy się zaopatrzyć w pomidory mocno soczyste i aromatyczne. Dobrym pomysłem jest potrzymanie ich kilka dni w temperaturze pokojowej, koniecznie w nasłonecznionym pomieszczeniu. Moja babunia trzymała pomidory na parapecie, z nich robiła epicką pomidorową, mniam 😀

Pomidorów nie trzymamy w lodówce!

A nie trzymamy, ponieważ spowalnia to pracę enzymów, a owe odpowiedzialne są za finalny smak i aromat tych warzyw.

Pomidory ze względu na ich budowę, przynależnosć i cechy przez niektórych kucharzy są uważane za owoce, acz ta teza ma małą rzeszę fanów.

Już chyba więcej jest wyznawców państw San Escobar lub Kabuto 🙂

Bez wględu na to, czy postanowimy zrobić przecier z warzyw lub owoców pomidora, to musimy zdobyć określone odmiany.

Najbardziej aromatyczne są cherry, lub, jak kto woli, koktajlowe.

Nie należą one do najtańszych, ale aromat i soczystość są nie do przebicia. Plus to, co wspominałem powyżej, trzeba przeliczyć, czy przypadkiem nie zrobimy mielonego z wołowiny kobe 🙂

Kolejne to pomidory daktylowe, bardzo słodkie, idealne, aby je marynować;

Ewentualnie jako składnik sosów, a także niezrównane, jeśli chodzi o smak na surowo.

Z większych kalibrów na szczególną uwagę zasługują pomidory „bawole serca”, które są aromatyczne, mięsiste i zawierają małą ilość pestek.

Generalnie, jeśli już znajdziemy pomidory, czyli główny składnik naszego przecieru, to następnie kompletujemy dodatki. Mój ulubiony duet, czyli tymianek wraz z czosnkiem muszą się tam pojawić.

Podczas przygotowania stosujemy zasady rodem z bigoszenia. Wszystko winno odbywać się powoli i subtelnie.

Będzie nam potrzebny wysoki garnek, lub rondel, aby sos nie zachlapał nam połowy kuchni.

Wpierw na oliwie podsmażam cztery ząbki czosnku, dodaję kilka gałązek tymianku i łyżeczkę miodu lipowego (każdy inny ulubiony też się nada), w następnej kolejności biorę 1kg umytych i pokrojonych w kostkę pomidorów, pół obranej marchewki pokrojonej w kostkę, jedną cebulę czerwoną (może to być szokiem, ale też pokrojoną w kostkę), przyprawiam solą, pieprzem i duszę to wszystko, pod przykryciem, aż nadmiar wody nie odparuje, a warzywa nie zmiękną. Raz na kilkanaście minut można kontrolnie pomieszać.

Jeśli  już mamy odparowane i miękkie, to przecieramy przez sitko, ewentualnie blendujemy lub miksujemy.

Doprawiamy do smaku powyżej użytymi przyprawami i octem balsamicznym. Jeśli mamy zamiar przechowywać te pyszności przez duższy czas, polecam słoiki zapasteryzować.

Jeśli natomiast mamy zamiar pałaszować nasz przecier pomidorowy szybciej, wytrzyma spokojnie tydzień w lodówce. Oczywiście wpierw schłodzony i przełożony do czystego i suchego pojemnika 🙂

W wersji dla odważnych możemy dodać odrobinę ostrej papryki…

Mój przyjaciel Leszek oglądał kiedyś program na temat chilijskiej wioski. Wspomniana wioska wznosiła się na wiele metrów nad poziom morza.

Z racji tego powietrze było tam mocno rozrzedzone a okoliczni mieszkańcy napędzali się do życia, jedząc ostre papryczki. Papryczka Aji Charapita (bo o niej była ta historia) dla tubylców jawiła się jako przyprawa, dla turystów zaś jako broń masowej zagłady.

Matka wszystkich papryczek, bo tak jest też zwana, dla osób niewprawionych była piekielnie ostra.

Leszek na dzień po obejrzeniu programu stwierdził, że jest bardzo prawdopodobne, abym był podrzuconym do Krakowa mieszkańcem owej wioski.

Do moich osobistych sukcesów należy produkowanie tabasco z papryk o ogromnej zawartosci kapsaicyny, mieszanka papryk trinidad scorpion, carolina reaper i dragon’s breath robi dużą robotę.

Jeśli chcecie wzmocnić wasz przecier pomidorowy kapsaicyną, polecam zacząć od małej ilości papryczek jalapeno, dobrym pomysłem jest także czuszka lub habanero. Papryczki dodajemy pod sam koniec gotowania, aby nadmiar kapsaicyny nie wyparował, co wiąże się z osłabieniem sosu i przy okazji, żebyśmy nie wyprodukowali gazu pieprzowego. Raz mi się udało podczas produkcji domowego tabasco i ten raz wystarczy 🙂

0
    0
    Twój koszyk
    Twój koszyk jest pustyZobacz szkolenia