30 listopada 2019
Paweł Wojtyga
Autor
Paweł Wojtyga

Gdy kucharze się nudzą :)

Gastronomia to wredna pani. Kucharki i kucharze przelewają krew, pot i łzy w jej służbie.
Dobre i strategiczne przygotowanie do zmiany to podstawa przeżycia podczas wieczornej wydawki.

Każdy ruch powinien być ergonomiczny i dobrze zaplanowany, każdy stolik obsłużony z należytą pieczołowitością.

Nie można sobie pozwolić nawet na sekundę rozkojarzenia, utrata skupienia grozi zrujnowaniem potrawy, co z kolei niesie za sobą lawinę porażek w postaci źle obsłużonych stolików…

Tak to wygląda w sezonie, który przeważnie trwa od początku maja, a kończy się z ostatnim dniem października.

Koniec sezonu objawia się wieloma nieprzyjemnymi symptomiami. Część pracowników zostaje wysłana na urlop. W gastronomii przeważnie urlopuje się w najmniej dogodnych do tego celu miesiącach. Z drugiej strony – mój przyjaciel z biura podróży przekonywał mnie, że Cypr o tej porze roku jest cudny, może jest tam u nich zima, czyli 23ºc, ale jakoś od bidy można wytrzymać. Teraz na szczęście mamy rynek pracy pracownika, więc zwolnienia zimowe odeszły do lamusa. Nie ma komu pracować lub nikomu się nie chce. Dotkliwym efektem końca sezonu jest przymus przestawienia swojego trybu pracy.

W sezonie wygląda to tak: rzeźnia przy wydawce, bloczki z zamówieniami wypluwane seriami jak z karabinów maszynowych. Natomiast po sezonie kucharze spoglądający tęsknym wzrokiem na drukarkę, a nuż coś wypluje… Chociaż małe zamówionko.

Kuchnia do tej pory przygotowująca hurtowe ilości jedzenia musi się przestawić na detal. Chwilę czasu zajmie asymilacja do zaistniałej sytuacji. Może wpadną jakieś wigilie pracownicze dla firm, później sylwester, ale to i tak mało, nuda jest wszechobecna. W takim czasie kucharze, którzy znani są z kreatywności, zapewne zaczną od gruntownego sprzątania kuchni. Miejsca rzadko widzące światło dzienne, w szczególności przestrzenie za lodówkami, piecami i szafami zostaną wypucowane. Kuchnia posprzątana, co dalej? Przeważnie wygląda to w ten sposób, że restauracje sezonem zarabiają na swe życie przez cały rok.

W wielu lokalach, w których dane mi było pracować, w sezonie nikt nie narzekał na to, że nie ma kiedy wyjść do toalety, co było spowodowane ciągłym napływem nowych gości do restauracji. W zamian w zimie też nikt nie oponował, kiedy po przygotowaniu wszystkiego kucharz oddawał się poszerzaniu wiedzy poprzez książki kucharskie lub niekoniecznie kucharskie i niekoniecznie książki. Najbarwniej wspominam rok 2002, gdzie w jednym z hoteli cała załoga zaopatrzyła się w aparaty cyfrowe. Wspólnymi siłami powstał materiał do teledysku zespołu ZEDA o tytule „Mleczne bary” (LINK). Tu nic dodać nic ująć, trochę się nam nudziło :). Innym sposobem radzenia sobie z rzeczywistością poza sezonem było robienie sobie nawzajem kawałów. Raz pamiętam jak kolega zamontował we wszystkich słuchawkach prysznicowych kostki rosołowe. Efekt kąpieli w bulionie murowany, alabastrowa skóra gwarantowana.

Cięższą modyfikacją tego żartu było umieszczanie barwnika cukierniczego w powyższych słuchawkach.

Zdarzało się też, że kelnerzy po przyjściu na zmianę zastawali buty, w których po wyręby znajdowała się galaretka cytrynowa. W ramach walki z nudą okazywało się, że urządzenie do mycia powierzchni parą wodną znakomicie służy także jako wyrzutnia wykałaczek podczas strzałów do celu. W jeden dzień jakiś geniusz zafoliował toaletę folią przeźroczystą, w połączeniu z bardzo słabą żarówką efekt końcowy można sobie wyobrazić.

Odpoczynek po trudach związanych z przeżyciem sezonu w restauracji jest jak najbardziej wskazany. Najgorsze dla kucharzy jest przejście z maksymalnego obciążenia ruchem w restauracji do zimowej stagnacji. Poczucie humoru jest ważne w każdej chwili naszego życia. Pamiętajmy jedynie o tym, aby było okraszone odrobiną finezji i wyczucia dobrego smaku.

Paweł Wojtyga

0
    0
    Twój koszyk
    Twój koszyk jest pustyZobacz szkolenia