Napisz do nas

Email: kontakt@warsztatqulinarny.pl

    Blog

    Ciemna strona gastronomii cz XVII

    Witam Was, niestrudzeni czytelnicy naszych mrocznych kuchennych opowieści ?

    W dzisiejszym odcinku opowiemy o kucharsko – kelnerskich zażyłościach i o tym, jak daleko można się posunąć w przypadku, kiedy ktoś nadepnie nam na przysłowiowy odcisk.

    Podczas mojej pracy w większości przypadków starałem się być oceanem spokoju. Każdą sytuację kalkulowałem na chłodno i starałem się z niej wyjść z (jak to się ładnie mówi) twarzą… Aczkolwiek w niektórych przypadkach nie da się tego uczynić.

    Na szczęście nie miałem (nie)przyjemności pracować z kelnerem, któremu będzie poświęcone dzisiejsze wydanie.

    Na szkoleniach kucharskich w naszej krakowskiej szkole gotowania powtarzamy w kółko temat relacji międzyludzkich w pracy. Jeśli osoby, z którymi pracujemy najwięcej czasu i sił przeznaczają na podkopywanie kariery innych, robienie wzajemnie złośliwości i budowanie koszmarnych relacji, to zdroworozsądkowo – taki układ prowadzi do mniejszych lub większych katastrof.

    Powyższy kelner miał wszelakie predyspozycje, aby objąć stanowisko kierownicze. Był bowiem nieuprzejmy dla dosłownie wszystkich osób, z którymi współpracował. Słowa „przepraszam” i „dziękuję” nie gościły w jego słowniku. Prawdopodobnie słyszał kiedyś słowo „proszę”, ale zapewne kojarzyło mu się ono bardziej z jakimś egzotycznym owadem występującym w górach Kaukazu. Chamski, wyniosły i zupełnie niewrażliwy na uczucia innych ludzi, nie zagrzał długo miejsca nigdzie.

    Jego „uprzejmość” doprowadziła do takiego stanu, iż pani ze zmywaka, która dla każdego innego człowieka krwi z żył by utoczyła, dla naszego bohatera nie miała już niestety tyle serca. Drażnił ją niesłychanie, swoją wyniosłością i traktowaniem jej jako element niższej ewolucji. Skutek był prosty – dla naszego kelnera nigdy nie było czystych talerzy. Kiedy już udało mu się jakieś uzyskać,  okazywało się, że z kolei kieliszki na wino są niedomyte lub uszczerbione. W restauracji prano także odzież roboczą (co było obowiązkiem zmywakowej)… Dziwnym trafem koszule owego kelnera były najbardziej wymiętoszone ze wszystkich koszul. Na deser zdarzało się je także niechcący przypalić żelazkiem, rzecz jasna podczas nieudolnego prasowania i to w miejscach, których nie dało się strategicznie ukryć przez wzrokiem gości restauracyjnych.

    Kelner swoim zachowaniem wygrał tyle, że wszystkie swoje ubrania służbowe musiał prasować, prać i targać z domu, co z pewnością było dla niego frustrujące. Cytując mądrość ludową – każdego szkoda ?

    Oprócz narażenia się pani pomocy kuchennej popełnił kolejny karygodny błąd.

    Podczas kursów z nauki gotowania często rozmawiamy o „życiu” w restauracjach. Istotną rzeczą jest to, aby trzymać się zasad. Jedną z nich jest wybitnie ważna: nigdy nie obrażać osób, które przygotowują nam lub dla nas jedzenie. Nasz bohater nie dość, że niewiele uczył się na błędach, to nie wyciągał z nich wniosków. Tym razem wszedł w konflikt z kuchnią i owszem, wiem, że ciężko jest w to uwierzyć, ale z dosłownie z całą kuchnią ?

    Zaczął z przytupem od donoszenia kierowniczce o każdej istotnej czy też nieistotnej sprawie, o kłótniach, niesnaskach i drobnych błędach kucharzy, czym podbił jej serduszko i jednocześnie sprawił, że kuchnia zaczęła pałać do niego szczerą, słowiańską nienawiścią. Niestety (dla gości restauracyjnych) sprawa zaszła za daleko. Zdarzało się bowiem, że tak jak w przypadku pani zmywającej czyniły się dziwne rzeczy, tak w przypadku kuchni działy się jeszcze bardziej dziwne.

    Jak już pisałem – ze szkodą dla gości restauracji ów kelner zazwyczaj dostawał pomylone zamówienia, które albo były niekompletne, albo niedoprawione, ewentualnie zimne. Często też zdarzało się, że goście tego kelnera skarżyli się na zbyt mocno doprawione potrawy. Zamówienia lubiły zaginąć i zmieszać się z już wydanymi.

    Oczywiście kucharze byli na tyle subtelni, aby robić to swoistym stylem – nikt nie był w stanie im niczego udowodnić ? Zaskakiwali pomysłowością, dosłownie dwoili się i troili, aby za każdym razem pojawiała się inna rzecz, działająca na niekorzyść naszego nieszczęsnego bohatera… Raz nawet otrzymał on danie na tak ładnie ubitym talerzu, że pękł na pół dopiero wtedy, kiedy gość zaczął kroić na nim potrawę. Szef kuchni w pełni wykorzystał przypadek i odpowiednio nadpęknięty talerz.

    Mniej subtelni kucharze nagrzewali ranty talerzy do czerwoności w taki sposób, aby kelner wytwarzał nowy naskórek u rąk. Zrobił on w całej swej parszywej karierze jedną dobrą rzecz – czyli przez nienawiść do jego osoby kuchnia niesamowicie się zintegrowała i podniosła swoją kreatywność na zupełnie inny poziom.

    Co gorsza, nie zauważał, jaki jest ciąg przyczynowo – skutkowy. Po każdym jego donosie lub nieuprzejmym zachowaniu represje eskalowały coraz bardziej, a on jak by tego nie widział. Wytrzymał tak rok i odszedł. Została po nim jedynie legenda i te kilka strof.

    Osobiście lubię pracować z osobami profesjonalnymi. Ważne jest tu serce do pracy, elementy interakcji międzyludzkich i trzeźwe myślenie. Tego ostatniego nie można powiedzieć o kelnerze, z którym było mi dane pracować. Można o nim powiedzieć jedno: w momentach trzeźwości trudno było znaleźć lepszego fachowca. Niestety, takie chwile zdarzały mu się coraz rzadziej. Po wypłacie obowiązkowo znikał na tydzień lub do momentu pozbycia się funduszy na środki płynne ? Pracodawca, chcąc zaradzić takiemu stanowi rzeczy, zaczął mu wypłacać tygodniówki. Jedyny plus był taki, że okresy absencji rozłożyły się na średnio dwa dni w tygodniu. Najgorzej, kiedy człowiek nie był w stanie go upilnować i ów kelner zaczął pomagać na zmywaku. Robił sobie wtedy drinka o nazwie pijany mistrz. Zlewał wszelakie alkohole niedopite przez gości do półlitrowego kufla i z lubością go sączył, aż do momentu uzyskania odmiennego stanu świadomości. Został w końcu zwolniony po zwróceniu treści takiego drinka podczas bankietu, na środku sali. Szkoda człowieka, ale alkohol nigdy nie idzie w parze z dobrze i bezpiecznie wykonaną pracą.

    Podczas szkoleń z gotowania często dowiadujecie się o takich rzeczach, ponieważ jest to ciemna strona gastronomii i o tym także należy mówić. Niemniej jednak na zajęciach kucharskich pokazujemy przede wszystkim jak dobrze się bawić podczas przyrządzania profesjonalnych potraw. Tak więc do zobaczenia! ?